„Wyboczenie szyn”, czyli katastrofa kolejowa pod Bydgoszczą

Linia kolejowa nr 18 z Kutna do Piły jest chyba jakaś pechowa. Katastrofa otłoczyńska z 1980 roku jest ogólnie znana, pod Brzozą Toruńską w 1985 roku zderzyły się dwa pociągi robocze, ale jeszcze przed tragedią otłoczyńską na tej samej linii niedaleko Bydgoszczy wydarzyła się inna tragedia.

            Był 3 czerwca 1972 roku. Od strony Piły w kierunku Bydgoszczy jechał pociąg pasażerski relacji Kołobrzeg – Warszawa prowadzony parowozem serii Ty51. Minął stację Ślesin i kierował się  do Zielonczyna.

            Na tym 8-kilometrowym odstępie wyboczyła się jedna z szyn. Trudno powiedzieć, czy służby torowe wiedziały o tym wcześniej. Nie zmienia to faktu, że skład najeżdżając na wyboczone szyny wypadł z torów. Ostatni wagon przewrócił się, a parowóz wlókł go jeszcze przez kilkadziesiąt metrów, zanim wykolejony pociąg w końcu się zatrzymał.

            Opisy pasażerów wykolejonego pociągu są wstrząsające. W tym właśnie wagonie życie straciło dwanaście osób oraz było najwięcej spośród dwudziestu sześciu rannych. W szpitalu w wyniku obrażeń zmarły jeszcze dwie osoby.

            Ofiar mogło być więcej. Jeden z pasażerów jadący w przewróconym wagonie (przesiadł się tam z przedostatniego, do którego wsiadł w Nakle nad Notecią) – Andrzej Skibicki – stracił w wyniku wypadku nogę. Odcięta kończyna osłoniła jednak głowę innego pasażera, który – gdyby nie to – uderzyłby głową w okno i prawdopodobnie poniósł śmierć na miejscu. Ostatecznie człowiek ten – patrząc na to, co mogło go spotkać – tylko stracił rękę.

            Na miejsce wykolejenia zadysponowano 10 karetek, ale pierwsza dotarła na miejsce dopiero po 40 minutach od zdarzenia. Pociągiem jechało wielu żołnierzy i to oni pierwsi ruszyli z pomocą poszkodowanym. Do czasu przyjazdu służb ratunkowych wojskowi byli zdani na siebie.

            Andrzej Skibicki był fundatorem tablicy upamiętniającej tragedię spod Bydgoszczy. Odsłonięto ją 35 lat po katastrofie – w dniu 3 czerwca 2007 na stacji Bydgoszcz Główna.

            Uszkodzenia torów i podejście „jakoś to będzie”, bardzo powszechne nie tylko w PRL-u, ale także po 1989 roku, było przyczyną wielu katastrof, o których w tej serii będę jeszcze pisał. Nie ma dowodów, że przyczyną tego konkretnego wypadku było niedopatrzenie czy też zignorowanie wyboczenia, jednak można przypuszczać, że tak mogło się stać.

O autorze

Urodzony w Jeleniej Górze, obecnie mieszkający na Pomorzu. Komunikacją miejską interesuję się od wczesnego dzieciństwa, ale moim "konikiem" są pociągi i mojego autorstwa najczęściej będą artykuły związane z żelaznymi drogami i taborem tam kursującym.